Rodzina Duggarów jest niezwykła pod wieloma względami. Wygląda na to, że nie tylko potrafi wychować 19 dzieci bez pomocy państwa, ale również bez pomocy kredytów bankowych. Do tego radzi sobie bez systemu szkolnego. Wszystkie dzieci kształci w ramach nauczania domowego.
Michelle i Jim Bob Duggarowie z Arkansas to jedna z najbardziej znanych wielodzietnych rodzin w Ameryce. Choć obecnie prowadzi własny, przynoszący niezłe dochody program telewizyjny, prawie od zawsze żyła w ten sam sposób: budując przyszłość na ciężkiej pracy, twardych zasadach i wierze w Boga. Swoimi przepisami na udane życie rodzinne małżonkowie dzielą się w książce „The Duggars: 20 and Counting!” (2008).
Baptysta Jim Bob już jako nastolatek modlił się o swoją przyszłą żonę. Michelle krótko po ślubie korzystała z pigułki antykoncepcyjnej, jednak po tym jak najpierw się poczęło, a następnie zmarło przed narodzeniem dziecko, dzięki lekarzowi poznała prawdę o poronnych właściwościach antykoncepcji. Dla państwa Duggar znaczyło to tyle, że to ich pierwotny wybór doprowadził do utraty dziecka. Od tamtej pory pozostali otwarci na każde nowe życie.
Po kilku latach pożycia Duggarowie mogli pochwalić się pięciorgiem potomstwa poniżej 5. roku życia. Mieszkali w 85-metrowym domu, w którym jednej nocy zostali napadnięci przez uzbrojonego złodzieja. Dziś mają 19 dzieci, z których dwójka urodziła się w domu, a reszta w szpitalu. Dwoje zmarło przed narodzeniem. Rodzina początkowo utrzymywała się z własnego biznesu samochodowego. Jim Bob sprzedawał używane samochody, które sam naprawiał, potem zaczął inwestować w nieruchomości. Jednak tylko swój pierwszy, mały dom kupili na kredyt. Od dawna nie używają kart kredytowych. Jak tłumaczy Jim Bob, w ten sposób dokonują bardziej przemyślanych zakupów. Dodaje, że jego życie jest pełne cudów.
Zakupy spożywcze, pieluchy i środki higieniczne kosztują ich około 3 tysięcy dolarów miesięcznie. Rodzina żyje bardzo oszczędnie, kupując większość rzeczy używanych i stosując energooszczędne sprzęty. Obecnie mieszka w zbudowanym własnymi rękoma ogromnym domu, z 9 łazienkami (nie dla wszystkich wystarcza ciepłej wody na prysznic), 4 pralkami, 4 automatycznymi suszarkami do bielizny, 3 lodówkami, 4 zamrażarkami i dwoma kuchniami, w tym jedną przemysłową. Budowę domu o stalowej konstrukcji Duggarowie wykorzystali jako lekcję matematyki i nauki praktycznych zdolności. Choć rodzina większość czasu spędza w domu, co roku podróżuje własnym turystycznym autobusem, wyposażonym w łóżka. A jej dom jest otwarty dla gości i innych, także wielodzietnych rodzin.
Modlitwa wyznacza rodzinny rytm
Każdy dzień rozpoczyna i kończy modlitwa, rodzina skupia się co ranek wokół 5,5-metrowego stołu. Ani Michelle ani Jim Bob nigdy nie studiowali, dla swoich dzieci wybrali nauczanie domowe. Kładą specjalny nacisk na kształtowanie charakteru, opartego od najmłodszych lat na posłuszeństwie. Przy takiej liczbie dzieci nie ma zbyt wiele miejsca na niekonsekwencje, skutkujące wychowawczymi porażkami. Dzieci uczone są skromności: dziewczynki chodzą w sukienkach lub spódnicach, a chłopcy w długich spodniach. Starsze zajmują się młodszymi, pomagając sobie w parach. W edukacji pomagają czasem dochodzący nauczyciele pianina, skrzypiec, matematyki, przedmiotów ścisłych.
W domu nie ma telewizji, zaś monitor używany jest do wyświetlania filmów na DVD. Dzięki temu dzieci nie są karmione reklamami i nie męczą rodziców prośbami o nowe zabawki. Oprócz zwykłych szkolnych przedmiotów uczone są praktycznych umiejętności: prowadzania samochodów, negocjowania cen i posługiwania się pieniędzmi, które zarabiają własną pracą domową (dzieci mają swoje konta bankowe u rodziców). Dziewczynki potrafią same szyć ubrania, gotować i dobrze opiekować się dziećmi, znają się na fryzjerstwie. Chłopcy uczeni są stolarki, budownictwa, obsługiwania maszyn i naprawy zepsutych rzeczy. Komentatorzy, którzy mieli okazję poznać rodzinę, są zgodni, że dzieci są grzeczne, samodzielne i dojrzałe. Zapewne nie mają problemu z narcyzmem, egoizmem i samotnością. Najstarszy syn już poszedł w ślady ojca i założył własny biznes samochodowy.
W dzisiejszych czasach panującego „optymalnego standardu rodzinnego”, czyli 2 + 2, za rodzinę wielodzietną uważa się rodziców z trojgiem dzieci. Większości ludziom trudno sobie wyobrazić, że można chcieć i mieć ich więcej. I zrozumieć takie bogactwo. Inspirująca historia rodziny Duggarów pokazuje nam, czego się pozbawiamy, odrzucając naturalny porządek rzeczy. I że dzięki ciężkiej pracy i bezgranicznej ufności w Bożą Opatrzność wszystko jest możliwe.
Natalia Dueholm
Artykuł pochodzi z portalu: www.pch24.pl
2 komentarze:
Uważam,że rodzenie dzieci w takiej ilości jest po prostu nie zdrowym, nie smacznym zboczeniem.Nie ma nic wspólnego z Bogiem tylko z pieniędzmi.Rozmnażają się jak myszy na oczach praktycznie całego świata czerpiąc z tego zyski,totalny brak zdrowego rozsądku. Można mieć 5-ro dzieci ale 20-oro!odrażające w tym wieku wciąż je płodzić! Widać,za bardzo wzięli sobie do serca słowa
...IDŹCIE I ROZMNAŻAJCIE SIĘ...
Uważam,że rodzenie dzieci w takiej ilości jest po prostu nie zdrowym, nie smacznym zboczeniem.Nie ma nic wspólnego z Bogiem tylko z pieniędzmi.Rozmnażają się jak myszy na oczach praktycznie całego świata czerpiąc z tego zyski,totalny brak zdrowego rozsądku. Można mieć 5-ro dzieci ale 20-oro!odrażające w tym wieku wciąż je płodzić! Widać,za bardzo wzięli sobie do serca słowa
...IDŹCIE I ROZMNAŻAJCIE SIĘ...
Prześlij komentarz