12 września br. Sąd Rejonowy w Warszawie uniewinnił Joannę Najfeld, publicystkę katolicką oskarżoną przez Wandę Nowicką, szefową feministycznej organizacji Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, za pomówienie z 212 paragrafu kodeksu karnego. Publicystka stanęła przed sądem, po raz pierwszy 16 lipca 2009 roku, ponieważ wytknęła feministkom ich finansowe powiązania z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Groziło jej dwa lata więzienia. Wraz z tym mailem wysyłamy Państwu wywiad z Joanną Najfeld.
Życiu zawsze TAK!
Zespół www.pro-life.pl
Źródło: http://mamproces.pl/
Prawda zwycięża
Pani wypowiedzi zaczęły się pojawiać w mediach przed kilkoma laty. W telewizyjnych dyskusjach o aborcji, in vitro,
homoseksualizmie, cytuje Pani jak z rękawa naukowe dane na poparcie wizji świata zgodnej z prawem naturalnym i antropologią chrześcijańską. Skąd w polskiej debacie publicznej wzięła się publicystka, która tak irytuje osoby o lewicowych poglądach?
Z wściekłości na nachalną propagandę, z poczucia, że już nie mogę dłużej milczeć jak debata publiczna nas poniża, oszukuje i pierze mózgi. Dlaczego w imieniu kobiet wypowiada się margines aborcjonistek sprawiając wrażenie, że ich chore idee mają cokolwiek wspólnego z dobrem czy prawami kobiet? Przecież to paranoja. Większość kobiet jest normalna, ale nasz głos jest zakrzykiwany. Byłam zwykłą studentką z Poznania, w której narastała złość i determinacja. Prosiłam Pana Boga, żeby jakoś skanalizował to, co we mnie wrzało, i pozwolił mi zawalczyć w dobrej sprawie. Po ludzku nie miałam predyspozycji do medialnych pojedynków. Ale cóż to za problem dla Wszechmogącego? Wysłuchał modlitwy i uzupełnił ludzkie braki. Nagle znikąd znalazłam się w mediach. Wcale się tam nie wybierałam, to wszystko się stało samo. To takie małe świadectwo w kierunku tych osób, które by chciały walczyć o prawdę, ale się boją, że nie potrafią. Może i dziś nie potrafią. Ale czy chociaż oddali się do dyspozycji Panu Bogu?
Reprezentuje Pani konserwatywny feminizm pro-life. To ruch kobiecy, który sprzeciwia się przymuszaniu przez mężczyzn kobiet do dokonywania aborcji. Tymczasem Panią usiłowały zamknąć do więzienia feministki lewicowe, związane z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Czym Pani podpadła feministkom radykalnie proaborcyjnym, że sprawa oparła się o sąd?
Sama Pani odpowiedziała na swoje pytanie. Feminizm pro-life piętnuje aborcję jako piekło kobiet, a więc jest bardzo nie po drodze biznesowi aborcyjnemu. Myślę, że aborcjonistki przeraziły się zdemaskowania ich prawdziwego oblicza i rozbijania ich monopolu na mówienie w imieniu kobiet. Ich wizerunek opiera się na kłamstwach, pozorach i specjalnym traktowaniu przez media. Jak się to naruszy, to panikują, bo wiedzą, że prawdą i racjonalnymi argumentami się nie obronią. Po prostu ich nie mają. Miały chyba również kłopot z tym, że nie wyglądam i nie zachowuję się jak przestraszona trusia. Do tego doszły chyba czysto kobiece kompleksy. To w gruncie rzeczy biedne kobiety, zaklęte w kręgu nienawiści, często nie kontrolujące swoich emocji.
Jak długo trwał proces? Jakie emocje i refleksje towarzyszyły Pani podczas przesłuchań?
Dwa i pół roku, szesnaście posiedzeń. Nie było przyjemnie, ale miałam mocne plecy modlitewne. Wiele terminów posiedzeń zbiegało się z ważnymi religijnie datami. Proces zaczął się w MB Szkaplerznej, wyrok zapadł w Najświętszego Imienia Maryi. Po drodze była rocznica objawień w Guadalupe, MB Wspomożycielki Wiernych, 13-sty dzień miesiąca oraz wspomnienia świętych patronów moich i moich obrońców: św. Joanny, św. Piotra i Pawła, św. Krzysztofa, jak również św. Ojca Pio, bł. Stanisława Papczyńskiego (patrona nienarodzonych), Środa Popielcowa... Przez cały czas czułam opiekę z góry, wymodloną przez wspaniałych ludzi, którzy się ze mną solidaryzowali.
Czy podczas procesu otrzymywała Pani wsparcie katolickich ugrupowań, środowisk i osób prywatnych?
Najbardziej poruszyła mnie reakcja zwykłych ludzi. Dostałam tysiące deklaracji nieustającej modlitwy od rodzin, wspólnot, kapłanów, osób konsekrowanych. To było niewiarygodne jaką solidarność mi okazano. Z pomocą merytoryczną pospieszyli mecenasi Piotr Kwiecień i Krzysztof Wąsowski z Rycerzami Zakonu Jana Pawła II, a także Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi z Krakowa. Zgłaszali się też inni, nie sposób wszystkich wymienić.
Skąd czerpie Pani siłę, by odważnie głosić poglądy, z którymi utożsamia się wielu Polaków, ale bardzo niewielu stać na ich ujawnianie?
Od Boga.
Wysoka jest zapewne cena, którą Pani płaci za swoją jednoznaczność i nieugiętość...
Bez przesady. Wysoką cenę to zapłacił bł. ks. Jerzy Popiełuszko. A ja do każdej niewygody wynikającej z mojej działalności dostaję z Góry cały kosz błogosławieństw. To się naprawdę opłaca per saldo!
Dziękuję za rozmowę.
Jolanta Tęcza-Ćwierz
Joanna Najfeld (ur. 1982) publicystka, reprezentuje konserwatywny feminizm pro-life. Na studiach organizowała akcje przeciw aborcji, eutanazji, żądaniom lobby gejowskiego i antykatolickim prowokacjom, m.in. kampanię przeciwko czasopismu, które sprofanowało wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej na okładce. Wraz z Tomaszem Terlikowskim napisała wydaną (2008) książkę Agata. Anatomia manipulacji o nagonce medialnej, która doprowadziła 14-letnią matkę z Lublina do aborcji. W lutym 2009 roku została oskarżona przez lewicową działaczkę Wandę Nowicką o pomówienie na antenie TVN24. Najfeld powiedziała, że Nowicka znajduje się na liście płac przemysłu aborcyjno-antykoncepcyjnego, co według Nowickiej mogło narazić ją na utratę zaufania społecznego (więcej na Mam Proces).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz