26 czerwca 2012

Jak naprawdę działa pigułka RU-486

Środki wczesnoporonne zabijają nie tylko dziecko. Pigułka RU-486 reklamowana na całym świecie jako całkowicie bezpieczny sposób przerwania ciąży, spowodowała śmierć kilkunastu kobiet.

Wobec działań Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w kierunku dopuszczenia do sprzedaży w Polsce pigułki poronnej RU-486 warto zapoznać się z następującymi faktami:


1. Pigułka RU-486 jest środkiem poronnym.Nie zapobiega ciąży, lecz niszczy poczęte życie ludzkie. Tymczasem aborcja w Polsce jest nielegalna (poza szczególnymi przypadkami zapisanymi w ustawie z 7 stycznia 1993 r.). O niezgodności z Konstytucją RP rozszerzania warunków legalnej aborcji świadczy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 maja 1997 r.

2. Aborcja dokonana za pomocą pigułki RU-486 zabija dziecko do 63. dnia ciąży.Dziecku na tym etapie rozwoju bije już serce, pracuje mózg. Pojawiają się pierwsze odruchy nerwowe, tworzą się mięśnie i szkielet. Na twarzy dziecka można rozróżnić oczy, uszy, nos i wargi.

3. Komplikacje zdrowotne po zażyciu pigułki RU-486 są częste. W literaturze medycznej opisany jest przypadek z USA wykrwawienia się na śmierć kobiety po zażyciu pigułki. 99 % kobiet zgłasza niepożądane efekty, prawie wszystkie doznają bólu (Spitz, 1998). Hospitalizacja, interwencja chirurgiczna oraz dożylne podawanie płynów były konieczne nawet u 8 % przypadków (Spitz, 1998). Według francuskich badań, transfuzje krwi były konieczne u 2 % kobiet. Zanotowano wymioty u 44 % przypadków, biegunkę u 36 % (El-Refaey 1995), bóle głowy u 32% kobiet, zawroty głowy u 12%, gorączkę i infekcje u 4%, na niepokój i bezssenność skarżyło się 2% kobiet, tabletka spowodowała anemię u 2% (Spitz,1998).

W znaczącej ilości przypadków (od 8% do 23%, w przypadku aborcji między 57 a 63 dniem ciąży) aborcja za pomocą pigułki wczesnoporonnej jest nieskuteczna i kobieta poddaje się aborcji chirurgicznej (Larkin, 1998).

Szacuje się, że ból psychiczny, związany z poczuciem winy u kobiety, może być porównywalny, w przypadku aborcji poprzez zażycie RU-486, do tego, który kobieta odczuwa po aborcji chirurgicznej. Kobieta sama zażywa pigułkę, więc odpowiedzialność w większym stopniu spoczywa na niej niż na lekarzu, poza tym ma kontakt ze zwłokami dziecka. Widać więc, że wbrew opiniom rozpowszechnianym przez zwolenników RU-486, ta metoda aborcji nie jest "prosta, szybka i bezpieczna".

4.W wyniku nieskuteczności działania pigułki wczesnoporonnej dochodzi do urodzeń ciężko upośledzonych dzieci. Francuskie badania dostarczają dowodów na urodzenie przynamniej kilku dzieci poważnie uszkodzonych (Barnett, 1996). Statystycznie kilka procent kobiet odchodzi od zamiaru aborcji po rozpoczęciu zażywania RU-486 (trwa ono kilka dni), a ich dzieci są narażone na poważne deformacje ciała, w związku z zażytymi już dawkami środka poronnego.

5. Dostępność pigułki RU-486 zwiększa ilość aborcji nawet w krajach, gdzie aborcja chirurgiczna jest legalna. Dostępność pigułki RU-486 de facto zniechęca kobiety do systematycznej dbałości o planowanie rodziny, gdyż w razie zajścia w ciążę "mogą po prostu zażyć tabletkę". Przykładem są tu Chiny, gdzie z pigułki tej rocznie korzysta aż 2 mln kobiet (Wojtasiński, 1999).

6. Propagowanie pigułki wczesnoporonnej w krajach Trzeciego Świata - co dokonuje się m.in. w Afganistanie z ramienia Funduszu Ludnościowego ONZ - zasługuje na wyjątkowe potępienie, gdyż w krajach tych nie ma odpowiednio rozwiniętej infrastruktury medycznej, co nie pozwala na zahamowanie i leczenie poważnych powikłań zdrowotnych. Kobiety Trzeciego Świata często cierpią na anemię, zwiększa to ryzyko komplikacji. Taka sytuacja miała miejsce podczas konfliktu w Kosowie. Kobiety w Prisztinie określały wtedy działania Funduszu jako ludobójstwo (KAI, 2001).

7. Producent pigułki RU-486 jest kontynuatorem producenta cyklonu B, gazu, którym dokonywano ludobójstwa w obozach koncentracyjnych III Rzeszy.Francuska firma Group Roussel-Uclaf - producent RU-486 jest filią zachodnioniemieckiego giganta farmaceutycznego Hoechst. Ten drugi pierwotnie nazywał się I. G. Farben, a nazwę zmienił po II wojnie światowej, by zapomniano o złej reputacji firmy (Clowes, 1997: 52). Teraz spadkobiercy I. G. Farben zarabiają pieniądze na zabijaniu milionów nie narodzonych dzieci.

*oprac. Katarzyna Urban, Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka, Kraków

Źródło: DEON

5 czerwca 2012

Pornoland

Wielu z nas nie dostrzega tego problemu, bo nie czyta "takich" pism ani nie ogląda "tych" filmów. Tymczasem także u nas pornografia zadomowiła się w większości kiosków z prasą i oczywiście w internecie. Regularny kontakt z nią w naszym kraju deklaruje już połowa nastolatków w wieku 14-15 lat. Najwyższy czas, by temu przeciwdziałać.

Skupiające rodziców stowarzyszenie Twoja Sprawa rozpoczęło kolejną akcję wymierzoną w pornografię. Stowarzyszenie wysłało właśnie do premiera, posłów, senatorów, marszałków Sejmu i Senatu, prokuratorów, sędziów oraz do wielu liderów opinii książkę autorstwa amerykańskiej socjolog Gail Dines pt. Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność.

- Chcemy, by rozmowy o pornografii przestały być kwitowane głupimi uśmieszkami i żeby pornografia była traktowana tak, jak na to zasługuje - tłumaczy rzecznik stowarzyszenia Rafał Porzeziński. - Pragniemy też, by adresaci poczuli się wstrząśnięci tak, jak my byliśmy wstrząśnięci po lekturze Pornolandu, i aby stanęli po stronie kobiet w kontrze do pornobiznesu.

Rodzice podkreślają, że książka ukazuje, jak przemysł pornograficzny niszczy i upadla wizerunek kobiety. Jest to książka szokująca, gdyż niektóre badania pokazują, że znacząca część filmów porno jest zdominowana przez sceny pokazujące różnego typu formy brutalnych zachowań wobec kobiet. "Naszą akcją chcemy rozpocząć proces zmiany pobłażliwego podejścia do pornografii przez media, wielu liderów opinii i decydentów" - piszą w listach do VIP-ów organizatorzy inicjatywy.

Walczą wspólnie

Co ciekawe, rodzice ze stowarzyszenia, którzy nie wstydzą się swoich chrześcijańskich przekonań, do akcji wykorzystali publikację amerykańskiej feministki, która z chrześcijańskim światopoglądem nie ma nic wspólnego. - W tej sprawie liczy się nasze wspólne przekonanie, że pornografia jest złem, które trzeba zwalczać - tłumaczą. Zresztą książkę Dines wydało w Polsce katolickie wydawnictwo "W drodze" .

Autorka publikacji Pornoland jest feministką, profesorem socjologii na Wheelock College w Bostonie. Urodziła się w Wielkiej Brytanii, ale od wielu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. W książce bez owijania w bawełnę przedstawia, jak wygląda współczesny przemysł pornograficzny. "Nie wahamy się stwierdzić, że jest to książka wstrząsająca, która zdecydowanie zaostrzyła nasze poglądy na temat pornografii. Zawsze uważaliśmy, że pornografia jest czymś szkodliwym, ale nasza wyobraźnia nie podpowiadała nam, że przemysł pornograficzny osiągnął taki poziom degeneracji" - piszą przedstawiciele stowarzyszenia.

Powołuje się też na szczegółową analizę pięćdziesięciu najchętniej wypożyczanych filmów pornograficznych w USA. Większość pokazywała nie tylko fizyczne, ale i werbalne znęcanie się nad występującymi w nich kobietami. Agresja fizyczna pojawiła się w ponad 88 proc. scen, a obrzucanie kobiet wyzwiskami takimi jak "suka" lub "zdzira" odnotowano w 48 proc. z nich. Badacze stwierdzili, że prawie 90 proc. scen zawierało przynajmniej jedną agresywną praktykę seksualną wobec kobiet. - Pornografia nie tylko poniża i wykorzystuje kobiety, ale także krzywdzi nas wszystkich. Wypacza przede wszystkim nasze myślenie o seksualności, szczególnie tego pokolenia, które nie ma innych wzorców i które w tej pornokulturze się wychowuje. - Promuje przemoc, agresywne zachowania, rozbija związki - mówiła niedawno w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Dines. - Moje badania pokazują, że niektóre osoby skazane za oglądanie dziecięcej pornografii zaczynały od "niewinnego" porno i nie miały wcześniej skłonności pedofilskich.

Niepokojące badania

W listach wysłanych wraz z książką do najważniejszych osób w państwie rodzice poprosili również o wyrażenie swojego stanowiska wobec informacji w niej zawartych, zwłaszcza w świetle zatrważających polskich badań, pokazujących rosnącą w zastraszającym tempie popularność ostrej pornografii, już nawet wśród 11-letnich dzieci.

W badaniach przeprowadzonych jesienią 2010 r. przez dr. Szymona Grzelaka wśród młodzieży gimnazjalnej z ośmiu województw oglądanie pornografii powyżej pięciu razy w ciągu ostatniego miesiąca zadeklarowało 28 proc. 14-latków i 35 proc. 15-latków. W niektórych szkołach odsetek ten przekroczył 40 proc. Codzienny kontakt z pornografią zadeklarowało aż 16 proc. 14-latków i 11 proc. 15-latków. Wyniki badań w Polsce pokrywają się z tendencjami w innych krajach.

Członkowie stowarzyszenia zachęcają więc do wejścia na stronę internetową Twojej Sprawy i wysłania e-maila do wybranej grupy wpływowych osób w kraju, z prośbą o ustosunkowanie się do informacji zawartych w książce. Dołączają też prośbę o powstrzymanie się od komentarzy politycznych.

Walczyli z Ruchem i Bauerem

Twoja Sprawa ma spore doświadczenie w tego typu akcjach. O rodzicach ze stowarzyszenia zrobiło się głośno, kiedy w 2008 r. wypowiedzieli wojnę eksponowaniu pism pornograficznych w kioskach "Ruchu". Zaczęło się w podwarszawskim Józefowie. Rodzice za pomocą bojkotu sklepów doprowadzili do tego, że wiele z tych placówek wycofało się ze sprzedaży prasy pornograficznej. Później zainicjowali akcję pisania e-maili do zarządu "Ruchu" z protestami przeciwko eksponowaniu pornografii w należących do firmy kioskach. Stowarzyszenie na swojej stronie internetowej zamieściło też zdjęcia, na których widać, że w punktach sprzedaży sieci Ruch pisma erotyczne umieszczane są nawet w bezpośrednim sąsiedztwie pluszowych zabawek, książeczek dla dzieci, słodyczy czy napojów. Rodzice kupili nawet akcje spółki, by na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy domagać się od władz spółki działań w tej sprawie.

Choć akcja nie przyniosła pełnego sukcesu i w kioskach nadal sprzedawane są pisma pornograficzne, to jednak znaczna część sprzedawców nie umieszcza ich już w pobliżu artykułów dla dzieci.

W 2010 r. skargi rodziców z Twojej Sprawy doprowadziły do nałożenia najwyższej kary w historii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ukaranym była telewizja TVN. W programie "Rozmowy w toku", do którego odniosła się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a który nosił tytuł "Najlepsza na świecie jest miłość w klozecie", prowadząca program zachęcała młode kobiety do zwierzeń na temat ich przygodnych kontaktów seksualnych - na które decydowały się często pod wpływem alkoholu lub środków odurzających - a na miejsce tych kontaktów wybierały m.in. piwnicę, windę czy tytułową publiczną toaletę. Kobiety te, w większości bardzo młode, opowiadały o tym bez zażenowania, a nawet z dumą, czasem przy aprobacie roześmianej publiczności. Program został wyemitowany o godz. 15.55, czyli w czasie, gdy wiele dzieci wraca już do domu ze szkół i często - pod nieobecność pracujących jeszcze o tej porze rodziców - samodzielnie ogląda telewizję.

Największy sukces przyniosła jednak akcja "Zanim porno wciągnie kolejne dziecko", przeprowadzona w ubiegłym roku. Dzięki zaangażowaniu tysięcy konsumentów wspierających działania stowarzyszenia, grupa medialna Bauer zaprzestaje dystrybucji pornografii na telefony komórkowe oraz usuwa z milionów pism reklamy filmów pornograficznych na telefony komórkowe. Akcję wsparł Rzecznik Praw Obywatelskich. Te konkretne działania rodziców ze stowarzyszenia pokazują, jak niewiele czasem potrzeba, by skutecznie walczyć ze zjawiskami, które na pozór wydają się zupełnie poza zasięgiem naszych możliwości.

Źródło: DEON